Anita Włodarczyk przez eliminacje przeszła jak burza. Za pierwszym razem rzuciła 75.68 m i to jej wystarczyło do ich wygrania. W finale, przy pierwszym podejściu uzyskała 75.01 m. Bez wielkiego wysiłku, jakby to była dla niej bułka z masłem. Wcześniejsze rzuty Chinki Wenxiu Zhang (72.96) i Niemki Heidler (73.90) były krótsze. Ale jako czwarta do koła weszła Tatiana Łysenko, zakręciła mocno, krzyknęła "Jeeee!" i wystrzeliła młot na 77.56 m, czym ustanowiła nowy rekord olimpijski! Poprzedni, sprzed czterech lat, należał do Białorusinki Oksany Menkowej i wynosił 76.34 m. Włodarczyk nie spanikowała, tylko poszła się rozgrzać jeszcze bardziej. Pobiegała troszkę, zrobiła kilka pompek, rozciągnęła kręgosłup. Po I serii trzecia była Kubanka Moreno z wynikiem 74.60 m. Po drugim podejściu zrobiło się zamieszanie w czołówce. Zhang poprawiła swój wynik na 76.34 m wyprzedzając Anitę i Kubankę. Chinka awansowała na drugą pozycję. Polka również poprawiła swój wynik, ale tylko o metr i centymetr (76.02), więc ciągle przegrywała z Zhang. Włodarczyk w trzecim rzucie osiągnęła tylko 75.72 - nie o taki wynik jej chodziło. Jakby tego było mało, w trzeciej serii do walki o medale włączyła się Niemka Kathrin Klaas, która pobiła rekord życiowy wynikiem 76.05 i jednocześnie o trzy centymetry wyprzedziła Włodarczyk, spychając Polkę na czwartą pozycję! W tym momencie stało się jasne, że jeśli Anita marzy o olimpijskim złocie, musi osiągnąć wynik na poziomie swojego rekordu życiowego (78.30 m wywalczone przed dwoma laty w Bydgoszczy). W czwartym rzucie Polka miała wielkiego pecha - rzuciła ponad 78 m, ale młot wylądował pół metra za wyznaczoną do tego strefą, przez co rzut został uznany za spalony! Anita i jej trener mogli się tylko złapać za głowę! Ale to Anitę tylko jeszcze bardziej zmobilizowało. W piątym podejściu, gdy stadion był skoncentrowanych wreszcie na jej rzucie (wcześniej była tłem dla biegaczy, biegaczek i skoczków o tyczce), osiągnęła 77.10 m i w geście triumfu podniosła ręce do góry! W ten sposób wyprzedziła Chinkę, ale do Łysenko brakowało jej jeszcze 46 cm. Sęk w tym, że przyciśnięta przed Polkę Rosjanka na zakończenie piątej serii po raz drugi poprawiła rekord olimpijski osiągając wspaniałe 78.18 m! Łysenko miała przy tym rzucie sporo szczęścia, którego wcześniej zabrakło naszej Anicie - młot wylądował w strefie, ale zaledwie kilkanaście centymetrów od linii spalonego! W ostatnim podejściu Anita zrobiła, co mogła - rzuciła jeszcze lepiej - 77.60 m, ale to było za mało na pokonanie Rosjanki. Srebrny medal szóstej przed czterema laty w Pekinie młociarki to i tak wspaniałe osiągnięcie! Chinka Zhang próbowała jeszcze zaatakować drugą pozycję, ale ostatnią próbę spaliła uderzając w siatkę ochronną. Brązowy medal już po zakończeniu konkursu przyznano Niemce Betty Heidler. Rozpatrzono jej protest i uznano jej pretensje do jednego z rzutów, który najpierw został uznany za spalony, a później sędziowie tłumaczyli się, że zepsuła im się aparatura i w dziurze powstałej po młocie pozostawili monetę, by po konkursie - ręcznie - dokonać pomiaru. W ten sposób uznano Niemce odległość 77.13 m, ale z kolei to wywołało protest Chińczyków, gdyż Zhang spadła poza podium. Ten protest zostanie rozpatrzony w sobotę i przez powstałe zamieszanie oficjalną konferencję z medalistkami przeniesiono również na sobotę. Druga spośród Polek - Joanna Fiodorow była w innej lidze. Pierwszy rzut kompletnie jej nie wyszedł (62.34 m), w trzecim poprawiła się na 72.37, ale do finałowej ósemki traciła niemal pół metra. Trzecie podejście spaliła. W konkursie zajęła 10. miejsce. Wyniki finału rzutu młotem kobiet: 1. Tatiana Łysenko (Rosja) 78,18 2. Anita Włodarczyk (Polska) 77,60 3. Betty Heidler (Niemcy) 77,13 4. Wenxiu Zhang (Chiny) 76,34 5. Kathrin Klaas (Niemcy) 76,05 6. Yipsi Moreno (Kuba) 74,60 7. Aksana Miankowa (Białoruś) 74,40 8. Zalina Marghieva (Mołdawia) 74,06 9. Stephanie Falzon (Francja) 73,06 10. Joanna Fiodorow (Polska) 72,37 Ze Stadionu Olimpijskiego w Londynie Michał Białoński <a href="http://aplikacjalondyn.interia.pl/">Pobierz aplikację i śledź igrzyska Londyn 2012 na swej komórce, bądź tablecie!</a>