"Bardzo intensywnie trenowałem w miesiącach letnich i efektem jest, że ważę teraz zaledwie 95 kilogramów, natomiast do mojej optymalnej wagi potrzebuję jeszcze pięć, ani mniej ani więcej. W zjeździe waga dodaje prędkości, lecz nie można z nią przesadzić. Należąc teraz do wagi lekkiej, nie będę miał szans na dobre wyniki, więc celem na następne tygodnie jest przytycie i przesunięcie się do wagi ciężkiej" - powiedział Norweg. 30-letni Svindal zdobył podczas zimowych igrzysk olimpijskich w Vancouver złoty medal w supergigancie, srebrny w zjeździe i brązowy w gigancie. Posiada w swojej kolekcji również osiem medali mistrzostw świata w tym pięć złotych - ostatni zdobył w zjeździe podczas tegorocznych MŚ w Schladming. Zimowa olimpiada w Soczi w lutym będzie dla Norwega trzecią po Turynie (2006) i Vancouver (2010), lecz nie ostatnią, ponieważ planuje jeszcze wystartować w następnych igrzyskach w 2018 roku w Pyeonchang i właśnie podpisał nowy kilkuletni kontrakt z norweską federacją narciarską. "Z wielkimi zawodami, jak olimpiady czy MŚ jest tak, że nie można myśleć o medalach przed startem ponieważ oznaczałoby to niedocenianie przeciwników. Walczyć o nie oczywiście zamierzam, lecz o konkretnych miejscach na podium nie myślę. Wszystko okaże się w akcji. Myślę też o następnych sezonach i Soczi raczej nie będzie moją ostatnią olimpiadą" - podkreślił. Svindal latem trenował bardzo wszechstronnie - jeździł dużo na rowerze, uprawiał surfing i kajakarstwo, nawet wystartował w triathlonie typu Ironman składającym się z 3,8 km pływania, 180 kilometrów jazdy rowerem i 42-kilometrowego biegu. "Co roku robię taki test i ostatni wynik był lepszy niż się spodziewałem. Latem straciłem jednak kilogramy niezbędne dla zjazdowca, a właśnie w tej konkurencji zamierzam "pogryźć" rywali w Soczi" - powiedział Norweg.