- Drugi, nie najlepszy sobotni skok pokazał mi, że mimo zwycięstwa w najważniejszych zawodach w życiu, dalej mam dużo do zrobienia i mogę się rozwijać. Dziś, w tej chwili, jestem najlepszy, ale za chwilę ktoś może mnie wyprzedzić. Dlatego nie mogę spocząć na laurach, tylko muszę dalej ciężko pracować - powiedział Stoch po odebraniu drugiego złotego "krążka". W niedzielny deszczowy wieczór (to pierwszy dzień brzydkiej pogody podczas igrzysk) w Parku Olimpijskim w Soczi medal polskiemu skoczkowi wręczała przedstawicielka Filipin w Międzynarodowym Komitecie Olimpijskim Mikaela Cojuangco-Jaworski, złota medalistka Igrzysk Azjatyckich w 2002 roku w jeździectwie. Niemal tydzień wcześniej Stoch triumfował na mniejszym obiekcie igrzysk. - Mam świadomość, że gdybym nie zdobył medalu na olimpiadzie, a wygrał klasyfikację generalną Pucharu Świata, to i tak byłbym rozliczony z igrzysk. A gdybym nie zwyciężył w PŚ, mając dwa złote medale, to... nic mi nie zrobicie - zwrócił się z uśmiechem Stoch do polskich dziennikarzy. Na krótkim spotkaniu z mediami Stoch miał obydwa medale; ten z niedzieli miał zawierać fragment meteorytu, który spadł w okolicach Czelabińska dokładnie przed rokiem - 15 lutego 2013 roku. Polski skoczek miał jednak wątpliwość, czy faktycznie znajduje się w jego medalu. - Jakoś nie widzę tego meteorytu, ale może jest gdzieś w środku. Oba medale są ciężkie, ale gdyby nie mieściły się do walizki, to wezmę je do torby podręcznej - dodał Stoch, którego nie opuszczał dobry humor. Rok temu Stoch został mistrzem świata, dziś jest podwójnym mistrzem olimpijskim. Wynikami, choć jeszcze nie sławą, przebił Adama Małysza. - Każda wygrana dodaje pewności siebie i utwierdza w przekonaniu, że to co robię, ma sens. Ale trzeba też zachować pewien dystans i chłodną głowę. Nie mogę sobie pomyśleć: już nie muszę pracować, bo jestem najlepszy. Przyznał, że inni polscy sportowcy z górskiej wioski olimpijskiej sprawili mu niespodziankę - po powrocie z konkursu zobaczył plakat z podziękowaniem. Kolejny medal i laurkę być może otrzyma już po poniedziałkowych zawodach drużynowych, w których wystąpi z Maciejem Kotem, Janem Ziobro i Piotrem Żyłą. - Kolejne wyzwanie przed naszą bardzo mocną i doświadczoną drużyną. Mamy o co walczyć. Do zobaczenia we... wtorek - zakończył Stoch, który nie ukrywa, że chętnie przyjechałby odebrać trzeci medal olimpijski. Z Soczi - Radosław Gielo <a href="http://nazywo.interia.pl/relacja/soczi-2014-konkurs-druzynowy-na-duzej-skoczni,3968" target="_blank">Zapraszamy na relację na żywo z konkursu drużynowego w poniedziałek od 18.15</a> <a href="http://m.interia.pl/na-zywo/relacja/soczi-2014-konkurs-druzynowy-na-duzej-skoczni,id,3968" target="_blank">Relacja na żywo dla urządzeń mobilnych</a>