Stoch wyprzedził o zaledwie 1,3 pkt Japończyka Noriakiego Kasaiego. - Dzisiaj denerwowałem się dużo bardziej niż podczas konkursu na normalnej skoczni. Starałem się skakać najlepiej, jak potrafię. Popełniłem kilka błędów, zwłaszcza w drugim skoku, ale udało się - powiedział w wywiadzie dla TVP Info. - Zepsułem drugi skok, był za agresywny, odbicie było skierowane za mocno do przodu. Potem walczyłem o przetrwanie w powietrzu, robiłem wszystko co mogłem, aby wyciągnąć jak najwięcej i się udało - dodał później na konferencji prasowej na Krasnej Polanie. Mistrz świata z Predazzo i lider klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, został trzecim skoczkiem narciarskim w historii z dwoma złotymi medalami zdobytymi w jednych igrzyskach w konkursach indywidualnych. - Niesamowite, co się tutaj dzieje, ale nie myślę o tym, że jestem trzeci, czy czwarty w historii - skomentował. Po swoim drugim skoku długo musiał czekać na ogłoszenie wyniku. - Nie powinno tak być. Chyba chcą nam skrócić życie - śmiał się tuż po konkursie. Później przyznał, że cieszyłby się nawet, gdyby zajął drugie lub trzecie miejsce. - Bo medal jest medalem. Rozczarowany byłbym, gdybym znalazł się poza podium. Ale mam dwa medale i to jest naprawdę sporo. W ogóle nie mogę uwierzyć do końca w to, co się naprawdę dzieje - powiedział. Miłą niespodziankę sprawiła podwójnemu mistrzowi olimpijskiemu jego żona i jednocześnie menedżer Ewa, która w tajemnicy przed nim w sobotę przyleciała do Rosji. To jej Stoch zadeklarował drugi złoty "krążek". - Od rana się denerwowałem, ale mój nastrój zmienił się po przylocie żony. Wyskoczyła ze... skrzyni, to była taka niespodzianka, że przez pół dnia zbierałem szczękę. Bardzo pomogła mi jej obecność, odciągnęła mnie od myślenia o zawodach, za co dziękuję - dodał. Stoch nie ukrywał, że obawiał się o przebieg rywalizacji ze względu na warunki. Wiatr był powodem odwołania serii próbnej. - Wiedziałem, że zawody jakoś będą rozegrane, ale zastanawiałem się, czy będą sprawiedliwe. W loteryjnych warunkach mogły być niesprawiedliwe. Na szczęście wiatr ucichł i w sumie aż tak nie wypaczył wyników - stwierdził zawodnik z Zębu. Stoch zapowiedział, że po powrocie do Polski zacznie budowę domu, ale wcześniej czeka go jeszcze konkurs drużynowy w Soczi. - Na pewno za nikogo z drużyny nie będę brał odpowiedzialności, bo każdy z nas ma swoją pracę do wykonania. Chłopaków stać na bardzo dobre skoki i jeśli tak się stanie, to będzie elegancko - przekonywał. Stoch pogratulował także naszemu panczeniście - Zbigniewowi Bródce, który kilka godzin wcześniej zdobył złoty medal w wyścigu na 1500 m. - Megagratulacje dla Zbyszka za to co zrobił. To wyczyn historyczny. Pokazał, że trzeba walczyć o swoje - powiedział Stoch.