- Prezydent zaskoczył mnie tym telefonem, dzwonił osobiście. To miłe z jego strony - nie krył Majewski, którego czeka jeszcze ceremonia wręczenia medalu. O czym człowiek myśli śpiewając Mazurka Dąbrowskiego ze złotem na szyi? - Ludzie, to jest złoty medal olimpijski, oczywiście, że mnie taka chwila "rusza" - powiedział nam na popołudniowym spotkaniu z polskimi dziennikarzami w wiosce olimpijskiej. Tomasz żałował, że od razu po zawodach, tak jak przed czterema laty, nie dostał medalu. - W Pekinie wszystko mieli dużo lepiej zorganizowane. Wszystko co do minuty świetnie funkcjonowało - porównywał. Dziś wieczorem Majewskiego ze złotym medalem, śpiewającego Mazurka Dąbrowskiego będą oglądały miliony. - O tym się raczej nie myśli, jak się medal przyjmuje. Człowiek się po prostu bardzo cieszy, myśląc o różnych, prozaicznych rzeczach. Jak choćby o tym, żeby dobrze wypaść w telewizji - opowiada Tomasz. - Ale tym razem byłem wyjątkowo spokojny na konkursie. Już dawno nie zdarzyło mi się zachować takiego spokoju. Wiedziałem, że jak ktoś pchnie dalej, to będę potrafił go pobić. Polak przyznał, że ostatniej nocy długo nie mógł zasnąć. - Generalnie po wszystkich konkursach trudno mi zasnąć, choć jestem zmęczony. Teraz tym bardziej nie spałem za długo, góra trzy godziny. Stadion już dawno opustoszał, gdy po kontroli antydopingowej go opuszczałem. Do wioski wróciłem późno, piechotą wracałem, bo mi się drogi pomyliły, ale gdy kogoś w niej spotkałem, to każdy gratulował - powiedział nasz mistrz. Majewski żałuje, że wioska olimpijska nie jest zorganizowana tak, jak cztery lata temu. - Trochę nieszczęśliwie jest zbudowana. Mieszkamy w wielkim bloku i prawie w ogóle się nie widzimy, raczej się mijamy. Lepsza atmosfera w wiosce panuje, gdy jest ona zbudowana z małych domków, tak jak w Pekinie - przyznaje Tomasz. Trener Olszewski: "Ja się na tym nie znam" - Skąd taka forma Tomka? Podobno ja się na tym nie znam. Dlatego płacą mi coraz gorzej - żartował trener naszego kulomiota Henryk Olszewski. - Wystarczy przejrzeć wszystkie starty Tomka. Na najważniejszych imprezach bije rekord życiowy albo uzyskuje wyniki zbliżone do niego. Na imprezach światowych Tomasz ma - mówiąc po sportowemu - "górkę". - Mamy sprawdzony system przygotowań. Dzięki niemu forma przychodzi w najwłaściwszym momencie, na główną imprezę - potwierdził Majewski. Czarodziejska chusta? - To prawda, na finał igrzysk ubrałem tę samą chustę, w której startowałem cztery lata temu w Pekinie. Nie wiem czy jest szczęśliwa, czy nie. Skoro wygrywam, to pewnie tak - dodał Tomasz. - Tomek jej nigdy nie pierze, przez co tak śmierdzi, że rywali odstrasza - żartował trener Olszewski. - Mam jedną, często jej nie noszę, zakładam tylko na najważniejsze starty - dodał. - Skąd nagle wyskoczyli Amerykanie? Mam pewne podejrzenia. Tak jak cztery lata temu w Pekinie też zdobyli medal. Tym razem nie do końca wytrzymali presję. Nie dotyczy to Reese (Hoffy - przyp. red.), który jednak zdobył medal, on trochę inaczej trenuje. Jednak Christian Cantwell i Ryan Whiting dosyć słabo wypadli - powiedział Majewski. I faktycznie, Cantwell był czwarty, a Whiting - dziewiąty. Przyszłość światowej kuli - według naszego mistrza olimpijskiego - będzie należała do Niemca Davida Storla. - Robi stałe postępy, ma dopiero 22 lata, a optymalny wiek dla kulomiota to wiek między 26 a 30 lat. Z Davidem coraz trudniej będzie wygrywać - uważa Tomasz Majewski. Majewski w Londynie zostaje do 8 sierpnia. Będzie trzymał kciuki za polskich lekkoatletów. Z Londynu Michał Białoński <a href="http://forum.interia.pl/tomasz-majewski-nasza-narodowa-duma-tematy,dId,2071418" target="_blank">Forum: Tomasz Majewski naszą narodową dumą!</a>