Polscy siatkarze po porażce w Earls Court z Rosjanami byli załamani. Większość z nich szybko uciekła do szatni, odmawiając wywiadów. Łzy w oczach Łukasza Żygadły i innych chłopaków Andrei Anastasiego były dowodem na to, jak bardzo zespół czuje się zawiedziony. - Zaczęliśmy nerwowo, ale nie ma się co dziwić. To był przecież ćwierćfinał igrzysk olimpijskich - komentował mecz Możdżonek. - Nie wiem, co się stało. Fizycznie czułem się dobrze, nie odczuwałem także zbyt wielkiej presji. Nie czytałem gazet, nie śledziłem tego, co się dzieje wokół nas, byłem od tego wyłączony. Dlatego tego niepowodzenia nie zamierzam zwalać na karb tego, że wymagano wręcz od nas zdobycia medalu. - Rosjanie to jak najbardziej kandydat do złotego medalu. Przynajmniej teoretycznie mają teraz ułatwioną drogę. My w starciu z nimi zagraliśmy słabo, a przez to nie byliśmy w stanie nawiązać walki. Oni za dobrze dla nas serwowali, atakowali, blokowali. My z kolei byliśmy słabi w ataku, podjęliśmy ryzyko na zagrywce, ale niewiele to dało - analizował nasz siatkarz. - Mieliśmy wprawdzie szansę na wygranie drugiego seta, ale nie wykorzystaliśmy jej, a w starciu z takim zespołem, jak Rosja, to niewybaczalne. - Gdybyśmy wyrównali w setach, być może zaczęłaby się całkiem inna gra, ale teraz możemy sobie tylko i wyłącznie pogdybać - dodał Marcin. - Nie doszukiwałbym się przyczyn porażki w naszych głowach. Rosjanie byli po prostu dużo lepsi, a my mieliśmy dziwne wahania formy na igrzyskach. Nie wiem, dlaczego tak się stało. Nie mnie to oceniać. W meczach, które przegraliśmy, występowaliśmy słabo, a rywale dobrze. W finale Ligi Światowej był duży spokój, duża pewność siebie. W Londynie tego zabrakło - podkreślał Możdżonek. Polacy zapłacili frycowe za porażkę w meczu grupowym ze słabszą teoretycznie Australią, która kosztowała nas utratę pozycji lidera i łatwiejszego przeciwnika w walce o półfinał. - Ćwierćfinał z Niemcami byłby pewnie łatwiejszy, ale nie można przesądzać, że byśmy go wygrali - uważa Marcin. Zapytaliśmy naszego zawodnika o to, czym różnią się igrzyska olimpijskie od mistrzostw świata, czy Europy, Ligi Światowej, na których nasi siatkarze odnoszą sukcesy, podczas gdy na igrzyskach nie są w stanie przejść fazy ćwierćfinałów od 32 lat. - Igrzyska olimpijskie są nieco innym turniejem niż inne wielkie turnieje organizowane przez FIVB czy CEV. Ale takie rzeczy nie decydowały o naszej grze. A jeśli już, to w mniejszym stopniu, to było gdzieś z boku nas. W ogólnym rozrachunku nie patrzyłbym na takie drobiazgi. Być może zabrakło nam doświadczenia, wszystkiego po trochu - zastanawiał się Możdżonek. A czy po porażce z Australią nie zepsuła się atmosfera w zespole? - Absolutnie nie. Wiedzieliśmy, że jeśli zagramy dobrze z mocnym rywalem w ćwierćfinale, to wszystko się odmieni. Ale się nie odmieniło - rozkładał ręce Marcin. Trener Andrea Anastasi zostaje z reprezentacją Polski, ma ważny do 2014 roku kontrakt. - Trenerowi Anastasiemu nadal ufamy. Nie może być tak, że po jednej przegranej imprezie mielibyśmy przestać w niego wierzyć, a on w nas. Przecież z wcześniejszych czterech dużych imprez rozegranych pod jego batutą przywoziliśmy medale - przypominał Marcin Możdżonek. Z hali Earls Court w Londynie Michał Białoński Pobierz aplikację i śledź igrzyska Londyn 2012 na swej komórce, bądź tablecie!