Szymański to pierwszy w historii poznaniak, który sięgnął po medal zimowych igrzysk. Jest też studentem poznańskiej AWF na kierunku sport i dość nowej specjalizacji - wrotkarstwo. Na co dzień reprezentuje jednak barwy LKS Poroniec Poronin, gdyż w stolicy Wielkopolski nie ma klubu, który posiadałby sekcję łyżwiarstwa szybkiego. Panczenista dopiero w środę dotarł do rodzinnego miasta i jak przyznał, ostatnie dni były dla niego nie mniej intensywne niż przygotowania czy zawody podczas samych igrzysk. "Skończyły się emocje sportowe, a zaczęły się liczne spotkania, m.in. z mediami. Miałem już okazję być w czterech stacjach telewizyjnych i trzech radiowych. Nie zdążyłem się jeszcze spotkać z rodzicami" - mówił podczas konferencji w Poznaniu Szymański. Choć od zdobycia medalu w Soczi minęło kilka dni, panczenista myśli już o tym, jak swój sukces przekłuć na popularyzację łyżwiarstwa szybkiego. Jednym z jego pomysłów jest stworzenie w Poznaniu profesjonalnego obiektu do wciąż stosunkowo mało popularnej dyscypliny - short tracku. "Chciałbym, aby ta zimowa dyscyplina mogła się zakorzenić w Poznaniu. To nie jest narciarstwo alpejskie, gdzie potrzebne są spore nakłady finansowe. Trening short tracku jest dużo tańszą formą. Lodowisko "Chwiałka" (jedno z najpopularniejszych w Poznaniu - przyp. red) idealnie nadaje się do tej dyscypliny. Jest pełnowymiarowe i potrzebne są praktycznie tylko materace oraz klimatyzacja" - wyjaśnił. Medalista igrzysk chce także promować wrotkarstwo, sportu od którego rozpoczęła się jego sportowa kariera. "Tak naprawdę zaczynałem od szybkiej jazdy na rolkach, brałem udział w półmaratonach, także w Poznaniu, kilkakrotnie stawałem na podium. Mam na koncie ok. 20 tytułów mistrza Polski w różnych kategoriach wiekowych, medale mistrzostw Europy i świata. Gdyby nie rolki, nie stałbym na podium igrzysk. A przestawienie się z rolek na łyżwiarstwo szybkie jest stosunkowo łatwe" - zaznaczył. Szymański, podobnie jak inni panczeniści, marzy, by w końcu w Polsce powstał tor kryty do łyżwiarstwa szybkiego. Jego zdaniem optymalne lokalizacje dla nowych obiektów to Warszawa i Zakopane. "Tak naprawdę apelujemy o jego budowę nie z myślą o nas samych, bo nie wiem, czy moi koledzy będą startować na kolejnych igrzyskach. Myślimy przede wszystkim o młodzieży i szkoleniu. Nie może być tak, że w Polsce trenuje się dwa, góra trzy miesiące, gdy w całej Europie łyżwiarstwo szybkie uprawia się przez co najmniej sześć miesięcy. Najlepsza lokalizacja to Warszawa. Widziałem ile osób korzysta z lodowiska na Stadionie Narodowym. Na takim obiekcie można byłoby uprawiać nie tylko łyżwiarstwo szybkie, ale także hokej czy curling. Ta hala, może nie przynosiłaby wielkich dochodów, ale na pewno cały czas by "żyła" i służyła społeczeństwu. Drugie miejsce to Zakopane, gdzie już istnieje bardzo dobry obiekt. Przy odpowiednim przeszkoleniu ludzi, mógłby tam powstać bardzo szybki tor" - podkreślił. Dla poznańskiego panczenisty sezon jeszcze się nie skończył. Przed nim start w Pucharze Świata w niemieckim Inzell oraz finał tych zawodów w Heerenveen. W tym samym mieście w marcu odbędą się także mistrzostwa świata w wieloboju. Potem olimpijczyk będzie musiał zająć się nauką. "Mam indywidualny tok nauczania i jestem na takim czynnym urlopie. Dogaduję się z prowadzącymi zajęcia, aby to miało ręce i nogi, bo muszę zrealizować określony program. Nie jest to łatwe, ale z drugiej strony wykładowcy nie stwarzają mi kłopotów" - podsumował.