Alpejki Karolina Chrapek i Maryna Gąsienica-Daniel, saneczkarka Ewa Kuls, snowboardzistka Joanna Zając i jej trenerka Iwona Kotuła wystartowały z Mountain Village w pobliżu Krasnej Polany. "Niestety, nie sprawdziłyśmy wcześniej godzin odjazdów autobusów, musiałyśmy czekać i w Endurance Village wylądowałyśmy dopiero o 14.35. Nie miałyśmy wiele czasu, aby dostać się na metę. Żaden z wolontariuszy nie był w stanie podać nam kierunku, w którym należy się poruszać. Kilkakrotnie wyprowadzili nas w pole. Nerwy, nerwy, bo czas uciekał. Udałyśmy się więc za tłumem. Justyna biegła na nartach, a my w kopnym śniegu wzdłuż trasy" - powiedziała Zając. "Wreszcie się udało i byłyśmy przy trasie. Dwukrotnie mijała nas Justyna. Może słyszała nasze okrzyki, bo darłyśmy się na maksa" - mówiła Kuls. Niedaleko od stadionu zawodniczki spotkały Paulinę Bobak. "Ja też nie wiedziałam, jak dostać się na trybunę. Jedni mówili tędy, inni - tamtędy. W końcu się udało, ale było już za późno! Justyna minęła linię mety" - wspomniała biathlonistka. "Byłyśmy chyba wszędzie. Na stanowiskach telewizyjnych i komentatorów, przy boksach dla zawodników, trybunach dla VIP-ów, ale na trybuny dla widzów jednak nie mogłyśmy trafić. Gdy już byłyśmy na właściwych schodach usłyszałyśmy wrzawę i komentatora ogłaszającego zwycięstwo Kowalczyk" - dodała Kotuła. Potem zawodniczki dołączyły do grupy kibiców z Polski i udały się na uroczystość wręczania kwiatów. "Oklaskom i okrzykom "dziękujemy" nie było końca. Justyna bardzo się wzruszyła, a my byłyśmy szczęśliwe, że zdobyła złoty medal" - mówiły zgodnie, podkreślając, że absolutnie nie żałują, iż musiały... biec za Kowalczyk. "Po dekoracji wpadłyśmy na pomysł, aby zwiedzić wioskę narciarzy klasycznych, jednak skierowano nas do niewłaściwego busa i wylądowałyśmy najpierw przy strzelnicy biathlonistów, a później przy gondolce. Zmęczone zamieszaniem i całą tą bieganiną zdecydowałyśmy zjechać do Krasnej Polany i przespacerować się deptakiem. Było słonecznie i ciepło, więc spacer był bardzo przyjemny" - przekazała Kotuła. Jej podopieczna podkreśliła, że podziwia upór i determinację Kowalczyk. "Na przekór złośliwym komentarzom pokazała, że stać ją na bycie najlepszą wśród najlepszych. Gratuluję! Moja przygoda na olimpiadzie dobiegła końca. W nocy, wraz Michałem Ligockim i naszą trenerką jedziemy na lotnisko. Wszystkim zawodnikom, którzy starty mają przed sobą życzę powodzenia, ale przede wszystkim zadowolenia ze swojego występu" - powiedziała Zając, która w konkurencji halfpipe zajęła 22. miejsce.