"Kontuzje są częścią życia zawodników. W przypadku moich podopiecznych dotyczyły głównie odcinka szyjnego kręgosłupa. Michał doznał urazu w kwietniu 2013 roku we Francji, Joanna w sierpniu w Szwajcarii. Pomimo długiej rehabilitacji, oboje nadal odczuwają skutki wypadków" - powiedziała Kotuła. Występy jej podopiecznych w konkurencji halfpipe już niebawem - Ligocki będzie walczył 11 lutego, a kolejnego dnia Zając. "Serce by chciało, aby byli na podium, ale rozum pragnienia weryfikuje. Będę zadowolona, jeśli uda się im czysto wykonać przejazdy. Gdyby wszystko dobrze poszło, Michał ma spore szanse na wejście do półfinału, a Joanna - na miejsce w dwudziestce" - dodała. Polacy byli w Soczi równo rok temu na rekonesansie olimpijskim. Wtedy poznali obiekty, na których przyjdzie im niebawem rywalizować. "Pomimo kłopotów ze śniegiem, rynna do konkurencji halfpipe była idealnie przygotowana, zawodnicy ją chwalili. Testowaliśmy zarówno przy świetle naturalnym, jak i sztucznym, bowiem finały będą odbywać się w godzinach wieczornych. Test wypadł bardzo dobrze, oby teraz było podobnie" - zaznaczyła. Kotuła nie ukrywa, że kadrowiczom brakowało przede wszystkim wsparcia finansowego. Niektórzy ze snowboardzistów musieli zrezygnować z walki o uzyskanie kwalifikacji. "Dwa ostatnie sezony przygotowań przypominały bardziej łatanie dziur, niż faktyczne szkolenie. Zdobycie kwalifikacji jest w głównej mierze zasługą klubów, w przypadku Zając - Inter Cars KS Ski Test Kraków, a Ligockiego - AZS AWF Katowice oraz wielu specjalistów, którzy wykazali się w obecnej sytuacji wyjątkową wyrozumiałością i zgodzili się pomóc nam społecznie" - powiedziała. Trenerka przyznała również, że nie rozpieszczała ich pogoda. "Sporo zawodów odwołano, inne rozgrywano w bardzo niebezpiecznych warunkach, np. przy porywistym wietrze lub zerowej widoczności wywołanej mgłą". Na pytanie o faworytów igrzysk w Soczi, odparła: "Wśród kobiet są nimi Amerykanki Kelly Clark i Arielle Gold, a w gronie mężczyzn ich rodak Shawn White. O złoto zawodnicy ze Stanów Zjednoczonych będą walczyć zapewne z Japończykami, może dołączy któryś z Australijczyków. Z Europejczyków największe szanse mają Szwajcarzy i Finowie. Trzeba brać pod uwagę również Chinki".