"Suomi" wyszli na prowadzenie po jedynym w turnieju błędzie szwedzkiego golkipera Henrika Lundqvista. - On już limit błędów wyczerpał, już więcej mu się taka wpadka przynajmniej w tym meczu nie powtórzy - mówił mi Mariusz Czerkawski, który w Soczi komentuje mecze jako ekspert TVP. Akurat pierwszy półfinał komentował z red. Jackiem Laskowskim, który jak na początkującego w hokeju radzi sobie całkiem nieźle. Warto podkreślić, że strata krążka przez Finów, po której Loui Eriksson wyrównał, nie wzięła się z sufitu. To był owoc ciężkiej pracy, jaką od pierwszej minuty wykonywały "Trzy Korony" szczególnie w tercji obronnej rywala. Ten forechecking był najwyższej klasy - non stop dwójka, czasem trójka Szwedów siedziała na plecach Finom, utrudniając im rozgrywanie krążka, zakładając pułapki. Bardzo długo "Suomi" potrafili omijać te sidła, jakby mieli oczy dookoła głowy. Czy to zwodem, czy mądrym podaniem wydostawali się z tercji i przechodzili do ataku. W końcu wpadli w pułapkę i popełnili stratę, po której były dwa podania bez przyjęcia i strzał do pustej bramki. Drugi ważny element hokejowego rzemiosła, w którym Szwedzi imponują na tym turnieju, to gry w przewadze. Mają je tak wyćwiczone, że w trakcie jednej zmiany potrafią zastosować dwa, trzy schematy. Podczas gdy większość drużyn stara się strzelić na przemieszczenie zasłoniętego bramkarza, oni mają wariant rozegrania krążka za bramką, czy przy bandzie i regularnie dogrywają do czyhającego tuż przed bramką środkowego. Zazwyczaj ten środkowy jest z łatwością blokowany przez broniący się zespół, ale w wypadku "Trzech Koron" to niemal niewykonalne - center jest w ciągłym ruchu, on kręci te swoje piruety i broniący się w czworoboku zespół nie może poświęcić jednego zawodnika do jego krycia, bo wówczas posypie się cała taktyka obrony w osłabieniu. "Suomi" pokpili sobie mecz w I tercji, gdy powinni wykorzystać podwójną przewagę. Stworzyli wtedy słabe zagrożenie, o wiele poważniejsze było w III tercji, gdy Daniel Sedin odpoczywał w boksie kar. Szkoda, że tak świetne spotkanie toczyło się w atmosferze sparingowej. Kilkunastu Szwedów wołało: "Sverige", publiczność zdominowana przez Rosjan miała moralnego kaca po tym, jak odpadła "Sborna". Kilkukrotne głośne "Rassija" nie dodawało skrzydeł żadnej z drużyn. Na dodatek całe sektory były puste, choć biletów w kasie brak. "Rosji nie ma w półfinale, to nie idziemy na mecz" - pomyślało i tak zrobiło wielu kibiców gospodarzy. Z Soczi Michał Białoński Partnerem wyjazdu jest kampania Procter and Gamble "Dziękuję Ci, Mamo!" *** Procter & Gamble zaczął dziękować mamom za "ich czułe wsparcie, pasję oraz oddanie włożone w wychowywanie najlepszych sportowców na świecie" przed igrzyskami w Vancouver, jednak ogólnoświatowa ekspansja akcji nastąpiła przed igrzyskami w Londynie. W stolicy Wielkiej Brytanii ambasadorowie "Dziękuję Ci, Mamo" pobili trzy rekordy świata, zdobyli 42 złote, 28 srebrnych i 15 brązowych medali.