- W kwalifikacjach do igrzysk na jednym dystansie rywalizowało ponad 100 osób, do Soczi, w zależności od konkurencji, przyjechały 32-36. Chociaż według niektórych moje występy były nieudane, ja tak nie uważam. Wypadłam lepiej niż w Vancouver, jest progres wynikowy - powiedziała Maliszewska, która na olimpiadzie przed czterema laty była 29. w wyścigach na 500 i 1500 m. W piątek zawodniczka Juvenii Białystok walczyła w ćwierćfinale na 1000 m. W swojej serii zajęła ostatnie, czwarte miejsce. Do półfinałów awansowały Amerykanka Jessica Smith (ostatecznie była czwarta w zawodach, wygrała Seung-Hi Park z Korei Płd.) oraz Chinka Jianrou Li. Oprócz Polki, która od startu jechała na ostatniej pozycji, została wyeliminowana Koreanka Alang Kim. - Być może rywalki przypuszczały, że ruszę mocno od startu i to ja będę rozprowadzać. Ale na tym lodzie, jadąc w ostatniej serii, bardzo ciężko tak przejechać dystans, dlatego komuś innemu zostawiłam czarną robotę. Po prostu taktykę trzeba zmieniać, żeby nie ułatwiać konkurentkom - powiedziała Maliszewska. Patrząc na ranking wszystkich czterech zawodniczek, Polka była najniżej sklasyfikowana. Trener Dariusz Kulesza, już po ostatnim treningu, przyznał, że sukcesem będzie wyprzedzenie choć jednej przeciwniczki, a awans do półfinału - życiowym wynikiem białostoczanki. - Jestem zadowolona z tego biegu, mimo że się nie zakwalifikowałam. W końcówce dziewczyny jechały na maksimum możliwości, ale mi nie odjechały. Wcześniej wytrąciło mnie równowagi zderzenie z Koreanką - dodała Maliszewska. Oprócz niej nie było "Biało-czerwonych" na krótkim torze w hali Adler Arena w Soczi. Co ciekawe, również Kulesza był jedynym przedstawicielem Polski w short tracku na igrzyskach w Turynie w 2006 roku. Z Soczi - Radosław Gielo