Jeszcze cztery lata temu na igrzyskach olimpijskich w Pekinie polska kadra wioślarek składała się tylko z Julii Michalskiej. W Chinach poznanianka zajęła szóstą lokatę. Ale z roku na rok, kolejne zawodniczki dołączały do reprezentacji i odnosiły sukcesy. Medale mistrzostw świata i Europy dwójki podwójnej Michalskiej i Magdaleny Fularczyk sprawiły, że otwarcie mówi się o walce o olimpijski medal. Za tymi osiągnięciami stoi właśnie Witkowski. - Tak się jakoś życie ułożyło. Moja kariera zawodnicza nie potoczyła się tak, jak bym tego chciał. Nie byłem wioślarzem, który walczył o laury w kadrze narodowej i to spowodowało skrócenie mojej kariery sportowej. A trenerką zacząłem się zajmować jeszcze jako czynny zawodnik. Spodobało mi się to i teraz z mniejszym lub większym powodzeniem kontynuuję pracę - powiedział Witkowski. Spod jego ręki Michalska, zawodniczka Trytonu Poznań, wypłynęła na szerokie wody, a on został szkoleniowcem kadry, którą budował praktycznie od podstaw. - Nie do końca było tak, że zaczynałem budować od zera. Oprócz Julii, były już zawodniczki, które zdobywały medale juniorskich i młodzieżowych mistrzostw świata - Magda Fularczyk, Kamila Soćko czy Natalia Madaj. Brakowało tego seniorskiego zaplecza - wyjaśnił. Krótko po igrzyskach Michalską połączył z Fularczyk, co zaowocowało złotym medalem MŚ w Poznaniu w 2009 roku. Osada w kolejnych latach potwierdziła swoją siłę, ale kolejnym celem było stworzenie mocnej czwórki podwójnej. Udało się to dopiero w tym roku - osada w składzie Madaj, Joanna Leszczyńska, Soćko i Sylwia Lewandowska wywalczyły w maju kwalifikację olimpijską. - Z tą czwórką jest pewna analogia do Julii, kiedy cztery lata temu debiutowała na igrzyskach w Pekinie. To są dziewczyny jeszcze młode, liczę na to, że pokażą walkę, ambicję i zaangażowanie. Pewnym sukcesem jest już fakt, że jadą na te igrzyska. Rywalizacja w finale A oznaczałaby, że cały czas jest progres. Fizyczne są dobrze przygotowane, została tylko praca nad niuansami. To są osady wieloosobowe, więc potrzebne jest zgranie, synchronizacja, ułożeniem w wodzie - tłumaczył szkoleniowiec. Cała uwaga podczas igrzysk będzie skupiona jednak na Michalskiej i Fularczyk, które są wymieniane w gronie kandydatek do medalu. Witkowski potwierdza, że oczekiwania są bardzo duże. - Celem jest medal i takie też są możliwości tej osady. Oczywiście, zobaczymy też co pokażą rywalki. Patrząc na wyniki badań i porównując z latami poprzednimi, dziewczyny osiągnęły maksimum swoich możliwości wydolnościowych - podkreślił. Jak dodał, Michalska i Fularczyk to dwa różne charaktery. - Mają zbliżone parametry wydolnościowe, ale charaktery całkiem inne. Różni je też podejście do świata - Julia jest bardziej otwarta i wyrażająca swoje emocje na zewnątrz. Magda raczej kumuluje je w sobie, jest taka bardziej zadziorna - stwierdził. Lubię pracować z kobietami, bo jak przyznaje, "są czasami bardziej zdeterminowane od mężczyzn". - Potrafią znosić więcej cierpienia, a na niektórych treningach trzeba sporo wycierpieć - zaznaczył. Przed igrzyskami w Pekinie, swoją całą uwagę poświęcał tylko Michalskiej. Teraz, podczas zgrupowania w Wałczu musi swój czas podzielić na sześć zawodniczek. Jak zauważył, praca w większej grupie ma zdecydowanie więcej plusów niż minusów. - To prawda, że przy takiej grupie, jest mniej czasu na poprawę pewnych elementów, ale to jest jedyna negatywna rzecz. Z drugiej strony mamy element rywalizacji i to zdecydowanie daje nam ogromną korzyść. Treningi wykonywane razem motywują do większego wysiłku. Wyścig na wodzie w większym gronie powoduje, że jest on bardziej zbliżony do realiów startowych - podkreślił Witkowski.