"Złoto" i "brąz" - oto dorobek Bródki w zakończonych wczoraj igrzyskach olimpijskich w Soczi. W poniedziałek nasz panczenista razem z pozostałymi łyżwiarzami wrócił do Polski i podsumował to, co działo się przez ostatnie dni. - To niesamowite, że zdobyłem dwa medale. Jestem niezmiernie szczęśliwy, ale także wykończony - powiedział mistrz olimpijski na 1500 m. Wygrana na tym dystansie była czymś niesamowitym. Polak wyprzedził Koena Verweija o 0,003 sekundy. Holender przez długi czas nie mógł się pogodzić z porażką. - Nie mam mu za złe reakcji, bo pewnie sam bym tak zrobił. Przecież przegrał złoto o tak niewiele. Ale trochę przesadził z tymi fochami. Powiedziałem mu podczas dekoracji kwiatowej - Sorry Koen taki jest sport. On nic nie odpowiedział, ale po paru dniach rozmawialiśmy na ten temat i uśmiechał się. Czasem decydują centymetry, ale wygrać może tylko jeden. Uśmiech na twarzy wywołały tez teksty w holenderskiej prasie, sugerujące, że to jednak Bródka był drugi, przegrywając z Verweijnem o 0,001 s. - Słyszałem, że pisano coś o tym, że odgłos wystrzału startera nierównomiernie rozchodził się po hali i zawodnikowi, startującemu z tego toru co ja, było łatwiej. Ale to nieprawda. Warunki były jednakowe. Koen miał nawet nieco łatwiej, bo znał mój wynik. Mógł go poprawić, ale nie dał rady. Bródkę bawiły też żale Kanadyjczyków. Według nich Polacy postąpili niegodnie odpuszczając półfinałowy bieg z Holendrami w drużynówce. Bródka: - Szkoda, że oni nie jechali z Holandią, pewnie mówiliby inaczej. W Soczi mieliśmy system pucharowy, trzeba było ocenić siły na zamiary. Przed biegiem przyjęliśmy taktykę, którą zrealizowaliśmy i przyniosła nam ona określony skutek. Swoje trzy grosze dorzucił także trener Wiesław Kmiecik - Taktyka w sporcie to podstawowa rzecz. Holendrzy mieli spacerek z Francją, nikt na to nie zwracał uwagi. My musieliśmy stoczyć bój z Norwegią, uzyskując świetny czas. Gdybyśmy jechali do końca na maksa z Holandią to zawodnicy po prostu nie zregenerowaliby się na bieg o trzecie miejsce i nie stanęlibyśmy na podium - wyjaśnił szkoleniowiec. Bródkę czekają teraz jeszcze starty w Pucharze Świata i później powrót do pracy. O wakacjach raczej nie ma mowy. - Do jednostki wracam od 1 kwietnia i bardzo cieszę się na ten powrót. Szczerze mówiąc, to brakuje mi trochę tej pracy. Jest to moja druga pasja i odskocznia od łyżew. Dziękuję wszystkim kolegom, za to, że wiele razy szli mi na rękę, zamieniając się ze mną dyżurami. Bez ich pomocy nie dałbym rady przygotować się do igrzysk. Bardzo wzruszyła mnie też strefa kibica, którą sami zbudowali w Łowiczu. Czy po odniesieniu takich sukcesów Bródka znajdzie jeszcze motywację do kolejnych startów? Oprócz medali w Soczi w dorobku ma także "brąz" z mistrzostw świata oraz zdobycie Pucharu Świata na 1500 m. - Sam nie wiem, jak to będzie. Pytałem nawet o to Otylię Jędrzejczak, z którą miałem okazję porozmawiać w Soczi. Przyznała, że to nie jest takie proste. Złoty medal to spełnienie najskrytszych marzeń dla sportowca. Na pewno będę chciał się motywować do startów, ale muszą być ku temu możliwości. Jeśli powstanie obiekt, to będę przygotowywał się do kolejnych igrzysk. Wtedy powalczymy o złoto w Korei - zakończył. Autor: Krzysztof Oliwa