"Czuję niedosyt, bowiem jestem przygotowany na lepsze wyniki. Medal był realny przy bardzo dobrych skokach i odrobinie szczęścia. Plan minimum wykonałem, jestem w dziesiątce, ale chciałem jeszcze lepszej pozycji, niż siódma" - powiedział Kot. Uzyskał 101,5 i 98,5 m oraz łączną notę 255,8 pkt. Do sklasyfikowanego na trzecim miejscu Norwega Andersa Bardala stracił 8,3 pkt. "W moich skokach można był dopatrzeć się błędów, np. w pierwszym szkoda lądowania, które obniżyło notę. Te punkty by się przydały" - dodał. Kot nie ukrywał, że konkurs w Soczi tak naprawdę rozstrzygnął się po pierwszej serii, po której Stoch miał sześć punktów przewagi nad Bardalem. "Zapas był taki, że musiałby zepsuć drugą próbę, czyli właściwie spaść z progu, aby stracić prowadzenie. A on teraz jest w takiej formie, że się o to nie obawiałem. Taka przewaga na tej skoczni była wystarczająca" - ocenił Kot. Pytany o receptę na polskie zwycięstwa w skokach, odparł: "Po prostu robimy swoje, to co potrafmy najlepiej. Dla nas to były normalne zawody. Nie traktowaliśmy ich odmiennie. Inni może coś przekombinowali, może nie wytrzymali psychicznie" - dodał. Złoto Stocha jest pierwszym na tej olimpiadzie i 15. medalem w historii polskich występów w tej imprezie. "To wielki dzień nie tylko dla polskich skoków, ale całego naszego sportu. Kamil zapisał się w historii. Oczywiście, że każdy by chciał, tak jak on. Mamy lepsze czasy od tych, w których zaczynał Adam Małysz. Są odpowiednie warunki, aby osiągać sukces. Mamy mistrza olimpijskiego, wcześniej mistrza świata juniorów i złotą drużynę juniorów, a więc jest ciągłość. Można spodziewać się, że za cztery, osiem czy dwanaście lat też będzie ktoś w stanie walczyć o medale" - podkreślił Kot. Kolejny konkurs indywidualny na Krasnej Polanie w sobotę na dużej skoczni. Dzień wcześniej kwalifikacje. Z Soczi - Radosław Gielo