INTERIA.PL: Gratulujemy "złota"! Jak pierwsze wrażenia? Adrian Zieliński: - Wygrałem wagą ciała, ale nieważne w jaki sposób to zrobiłem, tylko to, że mam ten złoty medal! Mamy wreszcie polski dzień na igrzyskach. Czy najtrudniejszym momentem było niezaliczone 206 kg w podrzucie? - Chyba tak. Sędziowie bardzo dziwnie opiniują te podejścia. Niektóre są ładne i czyste, a oni i tak widzą jakieś błędy. Zastanawiam się czasem, czy te osoby nie mają problemów z oczami i nie powinny się udać do okulisty. Myślę, że światowa federacja powinna zmienić te przepisy. Najważniejsze jest, aby sztanga była w górze, a nie to, czy jakiś docisk jest wykonany, albo że bark, czy łokieć ci "siądzie", czy kolano się przygnie. Jeśli sztanga jest w górze, to reszta nie powinna nikogo interesować! Zdenerwowało cię to? Co sobie pomyślałeś? - Nie było żadnego zdenerwowania. Wiedziałem, że dalej muszę robić swoje - podnosić, bo po to tutaj jesteśmy. Byłem bardzo spokojny przez całe zawody, gdy byłem na rozgrzewce trener mówił: "Widzę, że jesteś spokojny, tak trzymaj". Wiedziałem, że muszę podrzucić 211 kg, a jeśli to zrobię, to będę miał medal. Nie wiedziałem tylko, czy złoty. Podobno byłeś gotowy na lepszy wynik w dwuboju? - Mogłem więcej osiągnąć w rwaniu, ale popełniłem chyba jakiś błąd techniczny. Byłem i cały czas jestem dobrze przygotowany, bo nie straciłem przecież tej formy podczas ceremonii wręczenia medali (śmiech). Tak samo w podrzucie, chyba było widać, że jakoś szczególnie nie ciążyła mi ta sztanga i gdybym miał w zapasie tę próbę, którą zabrali mi sędziowie, to bym zaatakował rekord olimpijski - 215 kg, żeby postawić kropkę nad "i", ale i bez tego jest wspaniale! Kogo obawiałeś się najbardziej? - Stawka była wyrównana, kandydatów do medalu było co najmniej sześciu, czy nawet ośmiu. Medale zdobyli ci, którzy wykazali się największą odpornością psychiczną. Przed startem na igrzyskach Szymon Kołecki powiedział mi, że na olimpiadzie wygrywa się głową, a nie mięśniami, czy ciałem. Skąd się u ciebie wziął ten spokój? - Z tego, że obiecałem sobie, że zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby zdobyć medal i nie mam sobie nic do zarzucenia. Byłem mentalnie przygotowany na medal tak samo jak na zdobycie, czwartego, piątego, czy szóstego miejsca, bo tak wyrównana była stawka w finale. Gdy wychodziłem na podest mówiłem sobie, że tyle lat ciężkiej pracy nie może się zmarnować. Wiedziałem, że jestem dobrze przygotowany. Jak będziesz świętował? - W łóżku, jak najszybciej idę spać, bo jutro będę trzymał kciuki za brata Tomasza i innych chłopaków. Za szybko pewnie nie zasnę, bo emocje i adrenalina nie opuszczą mnie tak łatwo. Ale pal sześć, nie codziennie zostaje się mistrzem olimpijskim! Podobno przed igrzyskami proponowano ci kontrakt sponsorski, ale odłożyłeś jego podpisanie na okres po igrzyskach. Miałeś nosa, teraz będziesz mógł podbić jego wartość? - Nie mogłem przewidzieć, że zdobędę medal na igrzyskach, ale po prostu czasem trzeba się trzeba się szanować. I ja to robię. Otwiera się teraz dla ciebie nowy okres w życiu, jesteś mistrzem olimpijskim, przyćmiłeś Szymona Kołeckiego! - Zobaczymy jak będzie. Cieszę się z mojego osiągnięcia. Z hali ExCel Arena Michał Białoński Pobierz aplikację i śledź igrzyska Londyn 2012 na swej komórce, bądź tablecie!