Sezon pełen sukcesów za panem. Wraca pan czasem do tych chwil? Łukasz Kruczek: Nie. To co było w zeszłym roku to już historia. Zostało gdzieś to zapisane i nie przywiązujemy do tego żadnej wagi. Kolejny sezon rozpoczynamy wszyscy od zera. Nie jest ani łatwiej, ani trudniej. Teraz zaczynamy całkowicie inne przygotowania. W sensie nastawienia startujemy od zera. Warto jednak sobie z zeszłego sezonu zapamiętać, że gorsze momenty mogą przyjść i w jaki sposób z nich wyjść. To kluczowe kwestie, które należy mieć zawsze w pamięci. Najważniejsze zawody w lutym w Soczi? - Nie. Igrzyska to tylko jeden z celów. Jest też cały Puchar Świata, są mistrzostwa globu w lotach. Soczi to tylko jeden z konkursów, choć przyznaję, że to szczytowy punkt sezonu. Ale nie możemy pominąć żadnego innego. Wszystko traktujemy równie poważnie. Nie da się tego wyłączyć. W tej dyscyplinie sportu nie można skoncentrować się jedynie na igrzyskach, pomijając inne kwestie, bo mogłoby nas to zaprowadzić w ślepą uliczkę. Jakie macie najbliższe plany? - W poniedziałek ruszamy do Austrii, później Zakopane lub Wisła i pierwsze zawody letniej Grand Prix. Ale pierwsze skoki są już za wami? - W Szczyrku były pierwsze skoki, ale to zgrupowanie miało raczej charakter organizacyjny. Wejście w trening, poznanie znowu skoczni, a także ustalenie takich banalnych kwestii typu czego nam brakuje, co musimy dokupić. W roku olimpijskim będziecie ryzykować? Wprowadzać jakieś nowości? - Oczywiście, że tak. Będziemy ryzykować tak samo jak w każdym innym roku. W momencie jak ktoś przestanie to robić, to jest na straconej pozycji i jest na przegranej. Inne ekipy już ryzykują. Przygotowania do Soczi nie rozpoczęły się teraz, a trzy lata temu. Momentalnie po igrzyskach w Vancouver. Czy coś już teraz zmieniło się w porównaniu z zeszłym rokiem? - Na pewno nie chłopcy. Są dokładnie tacy sami. Mamy za to więcej zaproszeń na różne spotkania. Staramy się to selekcjonować, bo to bardzo obciąża. Jak w tym sezonie traktowana będzie letnia Grand Prix? - Dokładnie tak samo jak w zeszłym sezonie. Dla najważniejszych zawodników będą to wyłącznie zawody kontrolne, nie będą startować we wszystkich konkursach. Jest jednak też wielu skoczków w naszych grupach treningowych, którzy będą ten cykl traktować tak samo jak zimowy Puchar Świata. Dla nich jest to szansa pokazania się z dobrej strony i udowodnienia, że warto na nich stawiać. W zeszłym roku Kamil Stoch zdobył mistrzostwo świata indywidualnie, w drużynie Polska sięgnęła po brąz. Ile w skokach narciarskich zależy od pracy, psychiki, a ile od szczęścia? - W naszej dyscyplinie szczęścia jest dosyć dużo. Wszystko jednak zależy od tego w jakich warunkach przeprowadzane są zawody. Jeśli mają charakter loteryjny, to szczęście jest bardzo pomocne. Jeśli warunki są fair, to mimo wszystko stawiałbym na pracę. Może nawet nie samą pracę, a jej efektywność. Psychika jest też ważna, ale to element treningu. Nie można tego traktować jako coś ekstra.