- Owszem, możecie pojechać busem dla rodziny olimpijskiej, który jedzie po specjalnym pasie, ale to zajmie wam jeszcze dłużej - dzisiaj do Londynu dotarł przecież ogień olimpijski, co jeszcze bardziej spotęgowało korki - powiedziała nam sympatyczna wolontariuszka. Bezpieczeństwo - to słowo klucz w Londynie. Brytyjczycy mają na jego punkcie bzika. Wejścia do Parku Olimpijskiego strzeże wojsko, nad Parkiem i przylegającą do niego wioską olimpijską krążą na okrągło trzy śmigłowce. - Hi - witamy się z kontrolującym nasze wejściówki barczystym żołnierzem. "Czesc" - zdumiewa nas odpowiedzią łamaną polszczyzną. W odróżnieniu od igrzysk w Atenach, gdzie jeszcze w dniu otwarcia malowano ściany, obiekty w Londynie są już gotowe od dawna. Nie znaczy to jednak, że organizacyjnie wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Pod tym względem Anglicy się jeszcze docierają. Najdobitniej o tym się przekonali nasi tenisiści. Kaludię Jans i Alicję Rosolską z Tomaszem Wiktorowskim na korty wieziono z wioski olimpijskiej tak długo, że z ponad godziny zarezerwowanej dla nich zostało tylko niewiele ponad 20 minut i dalszą część ćwiczeń nasza załoga musiała wykonać na naprędce znalezionym korcie. "Chorąża" naszej reprezentacji i liderka polskiego tenisa - Agnieszka Radwańska wiedziała co robi wynajmując dom w pobliżu kortów Wimbledonu. - Pomieszkałam w wiosce przez ostatnie dwa dni i było fajnie, poczułam się jak za wczesnej młodości, jakbym była w internacie, ale na tym wystarczy. Nie uśmiechają mi się podróże po półtorej godziny autobusem na kort. Muszę się koncentrować i mieszkać w ich pobliżu - opowiadała nam "Isia". Niewiele brakowało, a nie doszłoby do jej spotkania z polską bracią dziennikarską. Również przez niedociągnięcia organizacyjne. Aga nie mogła się doczekać na zamówiony transport. Załatwianie samochodu trwało tyle, że gdyby dało się tę obsuwę przewidzieć, to nasza zawodniczka spokojnie szybciej do centrum prasowego dotarłaby... pieszo. Sytuację uratował Henryk Urbaś - attaché prasowy Polskiej Reprezentacji Olimpijskiej Londyn 2012, który załatwił dla "Isi" samochód. W I rundzie IO Agnieszka zmierzy się z silną Niemką Julią Goerges, którą pokonała w tym roku w finale turnieju w Dubaju 7:5, 6:4. - Czy to dobre losowanie? W tej sprawie nic się nie zmienia - gdy się wygra, to losowanie jest dobre, a jeśli się przegra, to już tak nie jest - skomentowała. Aga zapewnia, że wywiąże się z obowiązku chorążej. - Doszły mnie słuchy, że mam grać w niedzielę, więc nie powinno być problemu - zamierzam wypełnić rolę chorążego i nie jestem przesądna, nie wierzę w to, że ta funkcja przynosi pecha. Nawet gdybym szybko odpadła, to następnym razem z chęcią przyjęłabym tę funkcję - podkreślała Radwańska w Parku Olimpijskim. - Sam obiekt - korty Wimbledonu, organizacja na nim jest inna niż na Wimbledonie, więc trochę inaczej się czuję. Wszystko się zmieniło - inne biura, inni ludzie, zupełnie bez reklam, inaczej kolorystycznie korty wyglądają. Trenowałam na ośmiu kortach i nie mogę mieć zastrzeżeń do nawierzchni - trawa wygląda naprawdę dobrze - cieszy się nasza tenisistka. Dodała, że zagra w narodowych strojach. - Fajnie, że każdy wystąpi w narodowych strojach. Mój strój do gry nie będzie biało-czerwony, ale mam napis na plecach "Poland". W Pekinie miałam paznokcie w naszych barwach narodowych i teraz również takie mam - prezentowała wyraźnie "Isia". Zapewniła też, że poradzi sobie z presją, z którą żyje właściwie od dziecka. - Miałam dwa tygodnie przerwy w występach, a od niedzieli trenuję już w Londynie. Faktycznie, zazwyczaj o tej porze roku gram mecz za meczem, z drugiej strony jednak nie był to aż tak długi rozbrat z tenisem, bym zapomniała jak się rozgrywa mecze. Mam nadzieję, że po ostatnich treningach moja forma jest dobra. To jest olimpiada, każdy będzie chciał wygrać, więc jeśli chcę zdobyć medal, muszę zagrać przynajmniej tak samo dobrze jak na Wimbledonie, a być może nawet jeszcze lepiej - mobilizuje siebie Agnieszka Radwańska. Michał Białoński, korespondencja z Londynu <a href="http://aplikacjalondyn.interia.pl/">Pobierz aplikację i śledź igrzyska Londyn 2012 na swej komórce, bądź tablecie!</a>