"Nie tylko ja stawiałem na gospodarzy, ale pół świata musi się tłumaczyć. Podobnie typowali fachowcy z Kanady, Szwecji czy Stanów Zjednoczonych. Cztery lata temu Kanadyjczycy poradzili sobie z presją i wygrali przed własną publicznością, zaś Rosjanie ze swoją mentalnością nie podołali zadaniu. Patrząc na indywidualne statystyki, to oni powinni dalej grać" - powiedział Czerkawski. Zwrócił uwagę, że oba półfinały to pojedynki odwiecznych rywali. "Przed nami dwa małe finały. W spotkaniu zespołów ze Skandynawii, których hokeiści wyróżniają się chłodnymi i cierpliwymi głowami, ważną rolę odegrają bramkarze. Spodziewam się dogrywki, może nawet karnych. Delikatnie więcej szans przyznaję Szwedom, to jednak aktualni mistrzowie świata" - ocenił były polski hokeista, który w Soczi wcielił się w rolę komentatora telewizyjnego. Z wielkim zainteresowaniem obejrzy on również mecz Kanada - USA. "Powtórka finału z Vancouver i pytanie, czy teraz Stany Zjednoczone będą górą? Hokeiści tego kraju są w niesamowitym "gazie", świetnie i szybko jeżdżą na łyżwach, jakby każdy kolejny występ był ich pierwszym na igrzyskach. Nawet, jeśli popełnią jakichś błąd, to naprawi go wyśmienicie broniący Jonathan Quick" - dodał były gracz m.in. New York Islanders, Boston Bruins, Edmonton Oilers i Toronto Maple Leafs. Czerkawski stawia, że w spotkaniu o złoto zagrają Szwecja i USA, choć nie przekreśla ich półfinałowych rywali. "Finowie, którzy trzy lata temu sięgnęli po mistrzostwo świata, mają wspaniale zorganizowaną obronę i cudownych bramkarzy, którymi mogliby obdzielić kilka innych ekip. Mimo paru kontuzji, byli w stanie pokonać Rosję na jej terenie i marzą o zwycięstwie nad Szwedami. Po tym, co widziałem w Helsinkach, to hokej jest sportem numer jeden, popularniejszym od piłki nożnej" - zakończył olimpijczyk z Albertville.