- Mam podobne zdanie jak rodzice Justyny Kowalczyk, którzy na ostatniej Gali Mistrzów Sportu zapowiedzieli, że będą cieszyć się z każdego medalu zdobytego przez ich córkę w Soczi. Ja również będę zadowolony z każdego miejsca na podium wywalczonego przez naszych reprezentantów - dodał. Kraśnicki nie zamierza podawać medalowego dorobku polskich reprezentantów w Soczi, który PKOl uzna za wymagane minimum. - Obawiam się rozdmuchanych oczekiwań i dlatego nie chcę składać żadnych deklaracji. Często popadamy ze skrajności w skrajność, zatem staram się dość wstrzemięźliwie i z rezerwą podchodzić do podobnych zapewnień. Możliwości i szansę ma oczywiście każdy, jednak zamienienie ich na medale nie jest takie proste. Chciałbym, aby naszych miejsc na podium było jak najwięcej, niemniej uraduje nas każdy olimpijski krążek - zauważył. Tymczasem już w grudniu nowy minister sportu i turystyki Andrzej Biernat zapowiedział, że "Biało-czerwonych" stać na zdobycie w Rosji nawet 10 olimpijskich medali. - Myślę, że była to pewnego rodzaju zachęta i forma mobilizacji dla naszych sportowców. Minister chciał tą wypowiedzią przekazać nam pozytywnego ducha, energię i optymizm. Jeśli nie osiągniemy pułapu wyników, o jakich mówił Andrzej Biernat, świat się przecież nie zawali. Minister dobrze wie, że w przypadku zdobycia mniej niż 10 medali, też będziemy się z nich cieszyć - zapewnił. Poza Justyną Kowalczyk polscy kibice liczą również w Soczi na skoczków, którzy nie są jednak ostatnio w najwyższej formie. - Może to i dobrze? Wierzę, że nasza kadra szkoleniowa potrafi odpowiednio przygotować ich do najważniejszych imprez i że szczyt formy uda im się osiągnąć właśnie podczas igrzysk olimpijskich - przyznał. Premie ze strony PKOl za medale zdobyte przez "Biało-czerwonych" w Soczi będą takie same jak w przypadku igrzysk w Londynie. W konkurencjach indywidualnych mistrz olimpijski otrzyma 120 tysięcy, wicemistrz 80 tysięcy, natomiast zawodnik, który zajmie trzecie miejsce, może liczyć na nagrodę w wysokości 50 tysięcy złotych. - Podwyżek nie ma, bo nasza sytuacja finansowa jest podobna jak w 2012 roku. Rozważamy nawet, czy nie ubezpieczyć się na wypadek zdobycia takiej liczby medali o jakiej mówił minister Biernat. To oczywiście żart. Niezależnie od olimpijskiego dorobku naszych reprezentantów dotrzymamy zobowiązań. Najlepiej, żebyśmy tych pieniędzy musieli wypłacić jak najwięcej - dodał Kraśnicki.