- Powinny być ścieżki indywidualne, a pieniądze, które poszły na składający się z trenerów zespół wsparcia, powinny zostać wydane na specjalistów, np. od biomechaniki czy żywienia, którzy swoją wiedzą wspomogą szkoleniowców - powiedział Bejnarowicz. Jak przyznał, odczuwa niedosyt związany z niezrealizowaniem planu zakładającego zdobycie przez polskich kajakarzy czterech medali olimpijskich w Londynie. - Ogólnie występ uznaję za udany, bo zajęliśmy sporo miejsc punktowanych. Nie jestem jednak usatysfakcjonowany samymi wynikami, bo jednak czwarte czy piąte miejsce to nie medal. Liczyłem na czwórkę kobiet, która - moim zdaniem - była najlepsza na świecie. Coś tam nie zadziałało, nie wystartowały tak, jak powinny. Może błędem było to, że tak szybko popłynęły w półfinale - zastanawiał się prezes PZKaj. Odniósł się także do wyniku Piotra Siemionowskiego. Złoty medalista ubiegłorocznych mistrzostw świata i Europy w konkurencji K1 na 200 metrów w rywalizacji olimpijskiej uplasował się dopiero na 14. pozycji. - Nic nie wskazywało na taki przebieg wydarzeń. Co prawda Piotrek miał wcześniej kontuzję, ale trener zapewniał, że wszystko jest już w porządku. Do 24 sierpnia mamy otrzymać raporty od szkoleniowców, przed nami także rozmowa z zawodnikami, która będzie miała wyjaśnić, czego im zabrakło - dodał. Jak podkreślił, o kolejne medale byłoby łatwiej, gdyby związki sportowe mogły realizować czteroletni cykl przygotowawczy. - Obecnie jesteśmy rozliczani przez ministerstwo sportu co roku i na podstawie wyników osiągniętych w ciągu ostatnich 12 miesięcy otrzymujemy fundusze na kolejne. Skoro planuje się i później rozlicza budowę stadionu, to dlaczego nie zrobić tego samego z olimpijskim krążkiem? Uważam też, że wsparcie i warunki przygotowania do startu powinny być takie same dla wszystkich, a nie należy faworyzować medalistów mistrzostw świata czy Europy - wyliczał. Zdaniem brązowej medalistki w dwójce na 500 m Beaty Mikołajczyk, o tym, że polska osada kobieca K4 na 500 m nie znalazła się na podium, mógł zadecydować brak możliwości sprawdzenia się na ważnych zawodach przed igrzyskami. - Razem z Karoliną w dwójce miałyśmy troszkę więcej czasu na przygotowania, a przede wszystkim startowałyśmy w mistrzostwach Starego Kontynentu. Czwórka nie miała takiej szansy - uzasadniła. Zarówno ją, jak i jej partnerkę z kajaka Karolinę Naję, czeka jeszcze ostatni występ w sezonie. W niedzielę zawodniczki wylatują do Kazania na akademickie mistrzostwa świata. - Już przed igrzyskami zdecydowałyśmy, że tam wystartujemy. Chodzi o to, aby zdobyć kolejne doświadczenie, które będzie nam potrzebne w przyszłości - zaznaczyła. - Najważniejsza w tym roku była olimpiada, a w kolejnych zawodach bierzemy udział już na większym luzie - dodała Naja, która w ostatni weekend w Poznaniu powiększyła dorobek o cztery krążki mistrzostw Polski (trzy złote w osadach i srebrny w jedynce). - Traktuję to jako potwierdzenie, że utrzymałam formę i idę cały czas w dobrym kierunku - podkreśliła reprezentantka AZS AWF Gorzów Wlkp., która ma już sprecyzowane plany na urlop. - Wybiorę się zapewne w polskie góry. Mam także do nadrobienia zaległości na uczelni. Wreszcie będzie też czas dla rodziny. Potrzeba trochę odpoczynku dla ciała i dla psychiki. Ciężkie treningi rozpocznę w listopadzie - powiedziała.